Pamiętacie Ambera i Gingera – dwa niesamowicie wdzięczne psiaki rasy pomeranian? Tym razem z okazji Dnia Babci dzieci namalowały wspaniałe psie portrety.
Na pracy Wiktorii Babcia występuje razem ze swoimi pupilami.
U Benia psy wyglądają odświętnie. Amber ma ozdobną łatkę na oku i jest upudrowany (to czerwone). Ginger łatki ma dwie – drugą na szyi oraz długie, czarne uszy. Poza tym mają tatuaże, obroże z kokardkami, bransoletki i każdy swoją wodę do picia.
Mąż przyniósł z pracy stare ścienne kalendarze, drukowane na pięknym kredowym papierze w formacie 100×70 cm.
W domyśle tylna strona miała być do malowania.
W praktyce wyszło tak: najpierw było z pół godziny oglądania, czytania cyferek, przeliczania, przeskakiwania z pola na pole itp. a następnego dnia znienacka zaczęła wyrastać z tego konstrukcja.
Jeden arkusz na płasko jako podłoga, cztery zrolowane pionowo jako słupy, następny na dach (na dach udostępniłam w końcu sztywną tekturę, żeby się nie zapadał), kolejny na tylną ścianę.
Mocowane na budowlaną taśmę maskującą i na kolorową taśmę izolacyjną, wykończone papierem samoprzylepnym (wszystko co tylko było w domu) i ozdobione naklejkami.
Był to projekt Wiktorii, Benio tego dnia chorował i cały dzień spędził w naszym łóżku.
Kiedy domek nabrał już kształtów, Wiktoria koniecznie chciała namówić brata, żeby się w nim położył. Benio czuł się na tyle fatalnie, że nie miał zupełnie na to ochoty.
Kiedy jednak zapragnął zmienić rodzicielskie łoże na swoje własne, domek posłużył za “karetkę”.
Wiktoria wyklejając swój domek cały czas mówiła o morzu, piasku i muszelkach, jak to będzie fajnie używać tego domku na plaży, że zrobi specjalną półkę do suszenia muszelek i że nie może się już tego wszystkiego doczekać.
Delikatne sugestie na temat rozmiarów domku i trudności w transporcie rozwiązała zwięzłym – kupimy przyczepę, a potem, że najpierw do samochodu wsadzimy domek, a potem do domku torby – i jak tu dyskutować z taką racjonalnością?
Zostałam zaproszona do środka domku, ale ledwie się tam zmieściłam na czworakach, co ją bardzo rozśmieszyło i powiedziała, że wyglądam jak byk w zagrodzie.
A na koniec dnia ułożyła się spać w domku.
Domek ostatecznie został ulepszony o przestrzeń do suszenia muszelek i specjalne koperty na muszelki, do których na razie trafiły odbitki z zeszłorocznych wakacji nad Bałtykiem.
Mąż kiedy zobaczył jaki gabaryt powstał z kalendarzy zapytał nieśmiało: “Nie mogłaś jej jakoś powstrzymać?” Na szczęście dziadek zgodził się przechować domek do lata na swoim strychu.
Iwona Piszczelska, styczeń 2011 r.
Noworoczne Życzenia w nietypowej formie – praca Benia.
Iwona Piszczelska, styczeń 2011 r.
Obejrzeliśmy zdjęcia z wakacyjnego wyjazdu nad morze.
Wiki zaczęła snuć plany na następne wakacje.
Z tekturowej rury-tuby, którą mamy nie wiadomo skąd i która nie wiadomo do czego służyła oraz z drugiego tekturowego rulonika po papierze ozdobnym zrobiła żaglówkę. Żagiel powstał z kolorowej folii samoprzylepnej.
Żaglówka była też rekinkiem, który macha ogonkiem.
Najbliższe wakacje to projekt WYJAZDU BYLE GDZIE. A na taki wyjazd jedzie się z namiotem i bez mapy (można ewentualnie wziąć GPS, żeby na koniec dowiedzieć się gdzie się dojechało – Wiki).
Żaglówka przypomniała mi, że jest jeszcze jeden pomysł, który czeka na wprowadzenie w życie, a mianowicie zrobienie wielkiej księgi przygód…
Iwona Piszczelska, styczeń 2011 r.