Warszawskie Stowarzyszenie Plastyków jest organizacją o długiej tradycji, zrzeszającą osoby chcące doskonalić swoje umiejętności artystyczne. Na cotygodniowych spotkaniach prowadzone są wykłady z dziedziny malarstwa, technik artystycznych, historii sztuki oraz konsultacje indywidualnych prac.
Na wernisażu w dniu 08.12.2015 r. artyści, przyjęci w tym roku do Stowarzyszenia, otrzymali legitymacje członkowskie. Każda z osób zaprezentowała po kilka prac. Wystawa miała miejsce w Małej Galerii Biblioteki Publicznej dla Dzielnicy Mokotów przy ul. Czerniakowskiej 38a w Warszawie.
Wśród nowych członków znajdujemy się również my – Ryszarda Łucja Jagielska, Iwona Piszczelska i Joanna Adamek.
27 maja – lipiec 2015 r.
Urząd Dzielnicy Bielany, ul. Żeromskiego 29, Warszawa
Wernisaż: 27 maja 2015 r., godz. 16:00
27 maja 2015 r. w Ratuszu Dzielnicy Bielany w Warszawie miał miejsce wernisaż nietypowej wystawy. Z inicjatywy Aleksandry Urban, naczelnika Wydziału Architektury i Budownictwa, pracownicy mieli możliwość zaprezentować swoje pasje. Na tej wystawie Iwona Piszczelska i Ryszarda Łucja Jagielska pokazały swoje prace malarskie i ceramiczne.
Na wzgórzu Tenuta di Casaglia niemal jeszcze słychać dawny rolniczy gwar. Teraz dawne stajnie, obory i magazyny oliwy goszczą turystów. Toskański plener jest zupełnie inny od polskiego. Inne światło, inna przestrzeń, inne kolory. Trzeba patrzeć świeżym okiem, obserwować. Nauczyć się malować krajobraz zupełnie od nowa. Zmiana szerokości geograficznej wyostrza malarskie zmysły.
Organizatorem pleneru była agencja turystyczna Bella Toscana i Magazyn Sztuk.
9 – 31 stycznia 2015 r.
Wystawa rodzinna
Miejsce ekspozycji: Bielański Ośrodek Kultury, ul. Goldoniego 1, Warszawa
Wernisaż: 9 stycznia 2015 r., godz. 18:00
Tą wystawę wspominam najcieplej ze wszystkich. Można było na niej zobaczyć twórczość moją i najbliższych dla mnie osób: męża Tomasza i dzieci: 10-letniej wtedy Wiktorii i 9-letniego Benia. Wypełniliśmy salę wystawową Bielańskiego Ośrodka Kultury po brzegi pracami malarskimi, rysunkowymi, ceramiką i zdjęciami.
Odbicia,
błyski,
zmarszczki,
refleksy,
zawirowania
migotliwe,
połyskliwe,
nieuchwytne.
Trzciny
tnące
pionami łodyg
poziomy zmarszczek,
wyraziste,
sztywne,
zwielokrotnione
w wodzie.
Liście
na giętkich łodygach
dostosowane
do ruchu wody,
obłe,
poddające się,
uległe,
niknące
w wodzie.
Woda płytka i głęboka,
przejrzysta
i nieprzenikniona,
połyskliwa
i matowa,
co chwilę inna,
zmienna,
współgrająca z wiatrem,
niebem,
Słońcem….
Tyle różnorodnych przeciwstawnych aspektów, niuansów składa się na większą całość. Wszystkie elementy są ważne, istotne, potrzebne. Są niezależne, ale zarazem są całością. Jezioro to współistnienie, to harmonia.
To był ciekawy czas kiedy byliśmy nad Jeziorem Upinek. Wiosenne punkciki pąków, małe i sztywne na początku kwietnia, wyrosły na tyle, że stały się liśćmi. Stały się delikatne, wiotkie, giętkie, poddające się wiatrowi.
Czy zwróciliście kiedykolwiek uwagę, że zimowe drzewa są nieme, co najwyżej jakieś trzaski, stęki, napięcia? Natomiast drzewa wiosenne rozmawiają, snują opowieści, cieszą się nowym życiem? A moment kiedy zaczynają szeleścić jest taki nie do uchwycenia? Dopiero o letnich drzewach można powiedzieć, że szumią.
Wiosenne jezioro zainspirowało mnie do namalowania mandali – giętkiej, płynnej, organicznej. Jakbym siedziała na dnie i patrzyła w Słońce.
Iwona Piszczelska, czerwiec 2015
Pobyt w Goniądzu był jak powrót do lat dzieciństwa. Wakacyjny upał był tak gorący, że życie w miasteczku toczyło się w zwolnionym tempie. Rzeka Biebrza nie śpieszy się tutaj do morza, rozlewa się szeroko, a trzciny ciągną się po horyzont. Wschód i zachód Słońca były wydarzeniami dnia.
Tylko sklep „Lewiatan” nad którym mieszkałyśmy, powstrzymywał czas przed stanięciem w miejscu.
Organizatorem pleneru był Bielański Ośrodek Kultury.
vv
Przed Wielkanocą w klasie Benia były zajęcia na których dzieci robiły palemki pod kierunkiem jednej z mam, która ma pracownię florystyczną. Rodzice mogli uczestniczyć w zajęciach więc towarzyszyłam Beniowi w robieniu palemki.
W pewnym momencie Benio pyta mnia szeptem:
– Mama, czy wiesz kim jest mama Karoliny?
Wiedziałam, ale byłam ciekawa co mi powie.
– Mama Karoliny jest kompozytorką ogrodów.
KOMPOZYTORKA OGRODÓW. Jak to zabrzmiało! Ile w tym magii!
Pomyślałam, że ja też chcę tak magicznie nazywać i zaczęłam się zastanawiać, kim ja jestem? Architekt – KOMPOZYTOR PRZESTRZENI, a kiedy coś maluję – może KOMPOZYTOR KOLORÓW? Ale tak naprawdę pracuję jako urzędnik. Kim jest urzędnik? Urzędnik głównie pisze. Kompozytor słów? Nie. Kompozytorem słów jest poeta, pisarz. Urzędnik to w ogóle żaden kompozytor, kopiuj – wklej i kolejne pismo gotowe. W pracy jestem po prostu zwykłym pisarzem pism urzędowych.
Opowiadam historię zaprzyjaźnionej mamie. Pośmiałyśmy się z pisarza pism i padło pytanie, a kim jest nauczyciel? To wymyśliłyśmy szybko – KOMPOZYTOR UMYSŁÓW. I od razu pojawiło się kolejne skojarzenie, że ksiądz to KOMPOZYTOR DUSZ. No a ktoś kiepski w tym co robi? Kiepskiego kompozytora nazwałyśmy – ODPRAWCĄ RYTUAŁÓW. Właśnie tak – jak oprawca, sprawca…
Opowiadam historię kolejnej osobie.
– Dobra dobra, łatwo ci mówić o byciu kompozytorem, ale w życiu jest tak, że tu praca, tu obowiązki domowe, tu dzieci, tu codzienność…
Rzeczywiście nie jest lekko. Jest praca, jest dom, są dzieci i trzeba to wszystko ze sobą pogodzić. Ale znam takich, którzy kwitną wśród gromadki dzieci – czwórki lub nawet siódemki. Może więc istnieją też KOMPOZYTORZY ŻYCIA RODZINNEGO?
Znów zaczęłam się zastanawiać. Kim ja jestem? I niestety muszę przyznać ze skruchą: jestem odprawcą rytuałów codziennych. Za to mój mąż Tomek, oj tak, on potrafi być kompozytorem życia rodzinnego. Nie wiem jak on to robi, ale dzieci słuchają go jak zaczarowane. Gdy odprowadza je do szkoły, to wstają później, wychodzą wcześniej i nie ma kłótni.
W gruncie rzeczy chyba więc nie jest ważne jakie jest tworzywo. Po za tym pojawiają się nowe sytuacje, nowe role. Największą sztuką, jest chyba po prostu bycie KOMPOZYTOREM SWOJEGO ŻYCIA.
Iwona Piszczelska, marzec 2015