20 – 24 listopada 2017 r.
Pałac Zamojskich, Sala Lustrzana, ul. Foksal 2
Wernisaż 20 listopada 2017 r., godz. 18:00
SALON JESIENNY to wystawa malarstwa i grafiki architektów, organizowana co roku na jesieni, przez Oddział Warszawski Stowarzyszenia Architektów Polskich (SARP). Celem jest prezentacja prac, wykonanych podczas wiosennych i letnich plenerów. Uczestniczą w nich architekci zrzeszeni w Kole „PLENER”.
Autorzy prac: Anna Andraczke, Małgorzata Brodzikowska-Pionnier, Jan Fiszer, Krystyna Guranowska – Stolarz, Ryszarda Łucja Jagielska, Włodzimierz Karczmarzyk, Anna Malikowska, Krystyna Mirska-Szedny, Roman Filipowicz, Iwona Piszczelska, Zbigniew Szczerbiński, Beata Sztark , Grażyna Sobczak, Jasna Strzałkowska-Ryszka, Barbara Targowska, Janusz Targowski, Wojciech Zabłocki, Stanisław Zaleski
– Iwonka, jakie to ładne, dlaczego jeszcze nie widziałam tej pracy? Pochwal się na Świecie Wyobraźni 🙂
Tę historię dedykuję sąsiadce Gosi.
Namalowałam go na papierze akwarelowym, ma rozmiar 32x44cm, technika to akryle i flamastry. Powstał w kwietniu 2017 roku.
Dla mnie wyspy, archipelagi, atole, przylądki….. podróż. Benio widzi przekrój przez nasionko drzewa. Zawsze ciekawa jestem co jeszcze można wypatrzeć? Pytam na facebooku:
Natalia: dookoła góry a w środku stawek, w którym pływa wielgaśna meduza…nie to nie meduza to mała wysepka…można odpocząć na wodzie…pięknie, kolorowo, letnio.
Krysia: kropla deszczu.
Mariusz: przekrój mózgu podczas badania rezonansem magnetycznym.
Aga: wesoła żywa komórka.
Ela: Nibylandia.
Dorota: przychylam się do komentarza Agi – komórka żywa i wesoła.
Łucja: mitochondrium albo aborygeńska Kraina Snów, z daleka wygląda jak przestrzenny kwiat.
Marta: pokolorowana meduza.
Beata: a ja widzę podrasowany przekrój przez amonita.
Urzekła mnie NIBYLANDIA. Całkiem niedawno słuchałam razem z dziećmi tej historii. Z perspektywy dorosłego zupełnie inaczej odbieram historię Piotrusia Pana. Może ja też tam bywałam w dzieciństwie?
Zaczął się rok szkolny. Pomagam Wiktorii obkładać książki. Kiedy widzę tylną okładkę podręcznika do biologii, zamieram. Przecież ta komórka jest jak mój obraz! A PULS ŻYCIA – jak kolejna propozycja tytułu.
Listopadowy numer Zwierciadła, artykuł Renaty Arendt-Dziurdzikowskiej pt „Tracąc, zyskujemy”, fragment:„Około 20 lat temu południowoafrykański biolog Sydney Brenner odkrył zjawisko apoptozy, czyli „zaprogramowanego obumierania komórek”, za co w 2002 roku otrzymał Nagrodę Nobla. Apoptoza polega na tym, że komórka, która żyje jakiś czas – u dorosłego człowieka obejmujący około 20 podziałów komórkowych – musi zostać usunięta. „Zawiadamia” więc sąsiednie komórki, że przyszła na nią pora. Sąsiedzi wysyłają cząsteczki proteinowe, małe pociski, które mają ją zniszczyć. Wówczas komórka rozrywa się na maleńkie cząstki, które są wchłaniane przez pobliskie komórki lub zostają wydalone z organizmu. Przestrzeń po obumarłej komórce zapełnia się w wyniku podziału komórki sąsiedniej. Rozmach tego procesu jest ogromny – w ciągu sekundy zachodzi około 20 milionów podziałów komórkowych, w wyniku których w naszym codziennie zmienia miejsce około dwóch kilogramów komórek. W ciągu całego życia w ten sposób przekształca się 70 ton komórek!”
W tym świetle tytuł NIBYLANDIA nabiera nowego znaczenia.
Zabawne jak wyobraźnia splata się z życiem. Podejrzewam, że życie dopisze ciąg dalszy…
Iwona Piszczelska, listopad 2017
PS. W 2018 r. „Nibylandia” wzięła udział w wystawie malujących architektów w Wenecji. Wenecja to też taki niby-ląd, niby-wyspa, niby-morze…
Autor: Bernard Piszczelski, lat prawie dwanaście
Było raz dziecko, co miało lat cztery,
Gdy dziesięć lat później szło do opery,
Lecz kiedy miało już prawie trzynaście,
Czytało jeszcze o wróżkach baśnie.
Teraz ma już ponad trzydzieści
I wzdycha, i myśli o tamtych czasach,
Gdy mogło roznosić cukierki po klasach,
A potem matura, studia, pieniądze
I krzyki szefa: “Ja szef! Ja rządzę!!!”
Aż nadszedł wreszcie urlop i wolne,
Lubiłem ptaki, koniki polne…
Lubiłem z psami hasać po łące,
Gdy grzało ciepłe, wiosenne Słońce,
Biegałem nad potok i między drzewa.
A teraz są to tylko marzenia…
PS
W pierwotnej wersji zamiast „Aż nadszedł (…)” było „Gdy nadszedł (…)”
Syn osobiście wprowadził zmiany 24.11.2020 r. Inne zmiany to w 10 wersie na końcu przecinek zamiast kropki, w 11 wersie wielokropek zamiast przecinka i w 12 wersie przecinek zamiast kropki. Tę adnotację dodał syn, obecnie lat prawie 15.
W malowaniu intuicyjnym ważny jest proces, skojarzenia, nie końcowy efekt. Czasami miejsce do którego się dociera jest bardzo odległe od punktu wyjścia…
Jak taka wewnętrzna podróż może wyglądać?
Zaczęłam od żółci i czerwieni i po chwili na kartonie paliło się ognisko. Dodałam trochę bieli i błękitu – ogień przygasł. Nie wiedząc co dalej, przewróciłam karton na bok. Zobaczyłam, że mój ogień stał się wodą. Chciałam namalować skaczące delfiny, ale one wolały być falami. Chciałam aby woda tryskała nad ich grzbietami, ale okazało się, że to już nie jest morze, że to jest ziemia, a krople są jak stepowe rośliny. Zamiast delfinów malowały mi się teraz konie pędzące po tym stepie. Konie lekkie, nienamacalne – niebieskawe i zielonkawe, efemeryczne. Malowałam wiatr. Ziemia stała się wiatrem.
Można skończyć w tym miejscu.
Można potraktować tę pracę jak szkic do obrazu – dopracować plastycznie pomysł, który się tu pojawił.
Można też zastanowić się co to za opowieść? Dlaczego przeszłam przez wszystkie żywioły, aby dojść do powietrza, czym ono dla mnie jest?
Moje pierwsze skojarzenie – powietrze to nośnik słów. Czasami trudno coś ująć w słowa, czasami rzeczy istotne są głęboko schowane, czasami nazwane są “myślą tak wielką, że nie mieści się w głowie”. Jako dziecko pisałam powieść. Lubię tworzyć historie. Wygląda na to, że jest we mnie całe mnóstwo niewypowiedzianych i nienapisanych słów, które chyba domagają się powietrza…
Masz ochotę na takie malowanie? Potrzebny jest karton, minimum 50×70 i farby. Na początek dobre są tempery. Wystarczy mieć żółty, czerwony, niebieski, biały i czarny, resztę można domieszać. I najważniejsze: nie można mieć oczekiwań, że z tego ma wyjść jakieś dzieło. Ważna za to jest otwartość na to co będzie się wydarzać, kiedy farby zacznie się mieszać.
Spróbuj. Dobrej zabawy!
25 – 30 czerwca 2017 r.
Organizator: Koło Plener Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Architektów Polskich (SARP)
Miejsce ekspozycji: Pawilon wystawowy SARP , ul. Foksal 2, Warszawa
Wernisaż: 26 czerwca 2017 r., godz. 18:00
Tradycyjna coroczna wystawa malujących architektów z udziałem gości z zagranicy. Prezentowane prace zostały wykonane w różnorodnych technikach obejmujących rysunek, grafikę, akwarelę, obrazy akrylowe i olejne. Wystawie towarzyszy pamiątkowy katalog.
Autorzy prac:
POLSKA (Koło Plener OW SARP): Anna Andraczke, Beata Bejtman-Kużmienko, Małgorzata Brodzikowska-Pionnier, Andrzej Antoni Darski, Roman Filipowicz, Jan Fiszer, Ryszarda Łucja Jagielska, Włodzimierz Karczmarzyk, Anna Malikowska, Andre Mrowiec, Joanna Pętkowska, Iwona Piszczelska, Grażyna Sobczak, Jasna Strzałkowska-Ryszka, Zbigniew Szczerbiński, Krystyna Szedny, Łucja Świątkowska, Wojciech Zygmunt Świątkowski, Maria Tarczyńska, Barbara Targowska, Janusz Targowski, Ewa Anna Wasiutyńska, Anna Wojterska-Talarczyk, Wojciech Zabłocki, Stanisław Zaleski, Maria Stawicka-Wałkowska, Beata Sztark; FRANCJA (Ligne et Couleur Paris): Patrice Dalix, Martin Dalaleuf, Gerard Fery, Roland Gaden, Francois Guibaud, Jean Michel Mones del Pujol, Claire Helene Roman-Soulier, Ursula Uleski; WŁOCHY(Associazione Architetti Artisti): Antonio Ruffino
10 marca – 2 kwietnia 2017 r.
Bielański ośrodek Kultury, ul. Goldoniego 1, Warszawa
Wernisaż: 10 marca 2017 r., godz. 18:00
W Bielańskim Ośrodku Kultury w Warszawie 10 marca 2017 odbył się wernisaż indywidualnej wystawy malarstwa Iwony Piszczelskiej „Czerwony-emocje”. Wystawa była częścią cyklu wystaw grupy malarskiej Trzy Barwy. Zawierała wyłącznie prace o charakterze intuicyjnym, malowane w latach 2014 – 2016.
Joanna o Iwonie: Malarstwo emocjonalne Iwony to festiwal barw, kształtów, które wprowadzają nas w jej wewnętrzny świat. Dominuje swoboda twórcza i niezwykłe zestawienia kolorystyczne. Iwona gra kolorem i formą, co zachęca do skojarzeń i poszukiwania własnej drogi do zrozumienia istoty obrazu. Wszystkie prace razem i każda z osobna przybliżają nam moment życia, w którym autorka obecnie się znajduje i to, co ją fascynuje. Mimo, że bardzo osobiste, prace są jednocześnie wieloznaczne i uniwersalne. Każdy może znaleźć w tych obrazach coś bliskiego i uczestniczyć w procesie twórczym poprzez dodanie własnej interpretacji.
Łucja o Iwonie: Niezgoda wobec powtarzającej się rzeczywistości, jej niezmiennym rytmom, malowaniu według ustalonych powszechnie zasad, sprowokowały u Iwony powstanie nurtu wyrażającego emocje. Symbolem tego nurtu jest drzewo życia, pełne kolorów, szalonych barw, które wyrosło, wybuchło jak bomba atomowa, z szachownicy. To drzewo dało początek obrazom radosnym, wielobarwnym, odważnym, zapisującym chwilowe nastroje, zmieniające się emocje. Ta kolorowa ścieżka w Jej malarstwie, jest jak powrót do dzieciństwa, jak przebudzenie wewnętrznego dziecka, które chce świadomie przeżywać życie w pełnym wymiarze radości.
Wystawa była inspiracją do stworzenia warsztatów z malowania intuicyjnego „Namaluj swój wewnętrzny świat” realizowanych w Bielańskim Ośrodku Kultury.
Obraz w trakcie powstawania – dwa wyzwania na raz: format całości 100 x 210 cm i temat, który konkretyzuje się dopiero w trakcie malowania…
Największe wzruszenie muzyczne przeżyłam na koncercie Nigela Kennedy w Stodole. A na jedynej jego płycie, którą mam w domu, gra Vivaldiego. I chciałabym aby ten obraz był jak muzyka Vivaldiego, jak gra Nigela Kennedy i jak rodząca się wiosna ….
W końcu dojrzał.
Przestrzeń, w której dzieje się mój obraz wygląda jak chmury pędzące po burzowym niebie. Ciemne, zmieniające się z minuty na minuty, z przebłyskami Słońca. Przypomina mi też rysunek Gondwany – pierwotnego prakontynentu, który rozdzielił się na mniejsze części, tworzące dzisiejszy układ kontynentów na kuli ziemskiej. Albo lody czekoladowe z bitą śmietaną – jasny i ciemny kolor miesza się w pucharku w podobny sposób. Istotą przestrzeni jest dynamika relacji, taniec przeciwieństw. Ta przestrzeń żyje, kłębi się, przekształca…
Z tej przestrzeni wyrastają kwiaty – pojedynczo i grupami, małe i duże, różnokolorowe. Tworzą całe układy, konstelacje, jakiś inny świat, który pozostaje w relacji z tłem, ale jest jednocześnie zupełnie odrębny. Czasem jest to harmonijne współistnienie, a czasem kwiaty kwitną wbrew, pomimo, na przekór, w najbardziej niespodziewanych miejscach. Jest w nich zarazem delikatność i wrażliwość jak i upór, konsekwencja, wytrwałość. Giną po to, by za chwilę się odnaleźć. Mają moc pokonywania przepaści, dostosowują się do każdych warunków. I kwitną.
I jest w tym wszystko: lekkość i powaga, piękno i dramatyzm, dostosowanie się i odrębność. Tocząca się opowieść. Historia. Fresk. Życie, które nie jest jednostką. Życie, które dzieje się w relacji. Życie, które jest niezniszczalne, które jest ciągle odradzającą się energią. Życie, którego siłą jest czujność, zmiana, przystosowanie do warunków.
Taką historię opowiedział mi mój obraz.
Wszystko wokół dzieje się, jest w ruchu, podlega zmianom. Mimo to kwitnąć można w każdych warunkach, chociaż nie należy się do nich przywiązywać, bo rzeczą pewną jest, że za chwilę będzie inaczej. Są zmiany nieuchwytne jak ruch kontynentów. Są procesy, które jak letnią burzę możemy zaobserwować od początku do końca. Są też takie których sami jesteśmy sprawcą.
Obraz jest obecnie eksponowany na wystawie zbiorowej Warszawskiego Stowarzyszenia Plastyków w holu Studia Koncertowego Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego. Wystawa, połączona ze sprzedażą prac, będzie trwała do 12 czerwca 2017 r.
Iwona Piszczelska, maj 2017
– Idea piękna, masz sadzonki? – żartobliwy komentarz Mieto w Galerii Variart spowodował, że zaczęłam się zastanawiać, skąd właściwie biorą się drzewa czterech pór roku.
Po zastanowieniu doszłam do wniosku, że typowy rozwój drzewa wygląda następująco. Przez pierwsze kilkanaście lat trwa okres nieustającej wiosny. Pod koniec pierwszych 20 lat życia drzewa przechodzą w okres letni, który trwa około 20-30 lat. W tym okresie wydają na świat sadzonki, zazwyczaj dwie, ale czasem więcej. Potem wchodzą w okres jesieni. W wieku około 70 lat, ale czasem też wcześniej, w życiu drzewa pojawia się zima. Najbardziej sędziwe dorastają do wieku około 100 lat.
Dużo jest drzew z podwójną porą roku. Ale trzy pory roku można już spotkać sporadycznie. Natomiast drzewo ze wszystkimi porami roku jest ogromną rzadkością. Są to wspaniałe wyjątki, które potrafią zatrzymać esencję z przemijającej pory roku, ale przede wszystkim zachować tą pierwszą wiosenną radość życia.
Nie ma żadnej reguły jak to się dzieje. Na przykład zbyt zadbane drzewa potrafią do końca życia pozostać na etapie wczesnego lata i odmówić dalszego wzrostu. Czasami warunki zewnętrzne bywają tak surowe, że pierwszą porą roku jest lato i od razu szybko przechodzi w jesień. Bywa też, że późną jesienią drzewo potrafi niespodziewanie zakwitnąć. Te przypadki są tak różne, że trudno tu znaleźć wspólny mianownik.
Podejrzewam, że dużo może zależeć od wewnętrznej decyzji drzewa – jakie chce być?
Iwona Piszczelska, styczeń 2017